Jak pomagać bez przemocy? Wybierajmy rozważnie inne dostępne opcje.

Już nasi przodkowie zdawali sobie w pełni sprawę z tego, że problemy można rozwiązywać nie na jeden, ale na wiele sposobów, a określone decyzje pociągają z reguły za sobą nie jedną, ale wiele konsekwencji. Podczas podejmowania decyzji polegających na wyborze jednej z wielu opcji musimy więc być rozważni. Warto tu zauważyć, że używając zwrotu „rozważni” nawiązujemy bezpośrednio do starego dobrego terminu „rozważanie”, który stanowi niezwykle trafną metaforę obrazującą proces podejmowania decyzji jako symboliczne „kładzenie na szale” zarówno oczekiwanych korzyści, jak i skutków niepożądanych. Innym pojęciem przydatnym dla zrozumienia, co dzieje się podczas procesów podejmowania decyzji jest też pojęcie taktyk alternatywnych, stosowane zarówno w wojskowości, jak i w teorii gier stanowiącej już od kilkudziesięciu lat ważne narzędzie poznawcze w naukach biologicznych, w tym zwłaszcza w naukach behawioralnych badających uwarunkowania przyczynowe zachowań ludzi i zwierząt.

Jeśli więc wydaje się nam, że z jakiejś stwarzającej problemy sytuacji istnieje tylko jedno wyjście, najprawdopodobniej mylimy się, gdyż opcji, jakie możemy wybrać, jest zwykle więcej. Podobnie, jeśli wydaje nam się, że opcja, która przynosi skuteczne rozwiązanie problemu nie pociąga za sobą żadnych niekorzystnych konsekwencji, też najprawdopodobniej mylimy się i to czasem bardzo poważnie. W niektórych przypadkach te niekorzystne skutki mogą mieć decydujące znaczenie z punktu widzenia zasadności naszych wyborów i stanowić więcej niż przeciwwagę uzyskiwanych korzyści.

Nie powinniśmy też jednak bezkrytycznie akceptować tego, że wybrane przez nas określone rozwiązanie kłopotliwego problemu pociąga za sobą nie tylko skutki pożądane, lecz również negatywne, bo wcale nie musimy się na te ostatnie godzić. Jeśli chcemy zredukować negatywne skutki podejmowanych decyzji lub nawet uniknąć ich całkowicie, powinniśmy przyjrzeć się plusom i minusom innych rozwiązań naszego problemu.

Niedostatki w zakresie rozumienia, jak funkcjonują złożone sieci zależności przyczynowo-skutkowych mogą doprowadzić do przykrych, a czasami nawet tragicznych konsekwencji. Takie naiwne rozumowanie świetnie wykpił Konstanty Ildefons Gałczyński w humorystycznym skeczu „Miłość chirurga” z repertuaru „Teatrzyku Zielona Gęś”:
   „[Chirurg] (po pauzie, do Ukochanej): No i jak się teraz czujesz, króliczku?
   Ukochana: Coraz świetniej. I gdyby nie lekki ból głowy...
   Chirurg: Co? Głowa? Ha-ha! (zaciera ręce) Powiedział śp. doktor Napierała, że na migrenę nie ma jak amputacja odnośnej części ciała. Ciach! (amputuje Ukochanej głowę)”.

Trudno nie zgodzić się z tym, że „amputacja głowy” rzeczywiście jest jednym z najbardziej skutecznych remediów na jej ból. Tylko, że… No właśnie!... Może lepiej więc nie uciekać się do aż tak radykalnych taktyk radzenia sobie z problemami? I – przywołując tym razem już mniej drastyczną metaforę – „nie wylewać dziecka z kąpielą”?

W jaki jednak sposób te rozważania natury ogólnej mogą przekładać się na problem stosowania (lub nie stosowania) przemocy w celu kształtowania zachowań zwierząt?

To bardzo proste. Nasza obecna wiedza o tych zagadnieniach jest już na tyle bogata, że możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że istnieją taktyki radzenia sobie z problemami behawioralnymi psów, które nie są oparte na przemocy. Nie jesteśmy więc skazani na stosowanie przemocy w naszej pracy z psami: istnieją także inne opcje.

Chciałabym jednak dodać tutaj jedno zastrzeżenie: do opartych na przemocy metod pracy ze zwierzętami nie zaliczałabym sytuacji, w której niezbyt przyjemny bodziec, na przykład okrzyk, jest dla zwierzęcia nie karą, ale jedynie sygnałem, że znalazło się w niebezpiecznej sytuacji i że zaprzyjaźniony opiekun ostrzega je przed zagrożeniem. Na przykład okrzyk „Nie!” używany w sytuacji, gdy zwierzę usiłuje wymknąć się z mieszkania (a nie powinno, bo tuż za drzwiami jest ruchliwa ulica!), albo okrzyk „Rzuć to!” zastosowany w sytuacji, gdy zwierzę bierze do pyska podejrzany przedmiot. Czasami trzeba działać naprawdę szybko i takie okrzyki-sygnały są w tym bardzo pomocne, bo działają natychmiast, jeszcze zanim człowiek zdąży do zwierzęcia dobiec. Zwierzę, pies czy kot, które ma dobrą relację ze swoim opiekunem, opartą na zaufaniu i wzajemnym dążeniu do bliskości, potraktuje takie okrzyki jedynie jako sygnały, że powinno powstrzymać się od określonych działań, jako ostrzeżenia, a nie jako kary. Skąd będziemy mieć taką pewność? Stąd, że nasz zwierzęcy przyjaciel nie będzie nieufny ani przestraszony i już po krótkim czasie będzie się do nas łasić albo się z nami beztrosko bawić.


Prof. dr hab. Ewa Joanna Godzińska
Kierownik Pracowni Etologii
Instytut Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN
ul. Pasteura 3, 02-093 Warszawa